Pierwsze opinie o koncercie
Otrzymałem pierwszą gorącą opinię o koncercie Claptona w Gdyni. Jej autorem jest Pan Zdzisław Pająk. Szczegóły poniżej:
To był koncert roku, albo lepiej ostatnich kilku lat.
- Nagłośnienie doskonałe, selektywny, nie za głośny dźwięk, byłem w kilku miejscach i słyszałem wszędzie tak samo (to już szczyt świata)
- Perfekcyjny zespół.
Najpierw dziewczyny, cudownie, znakomicie śpiewające, były tylko dwie a brzmiały jak zespół (obie i biała i czarna to śpiewaczki z gospelowym doświadczeniem). Doyle grał rewelacyjnie, rozumiał się z Ericem wspaniale, a na koniec w „Layli” w części, gdzie w oryginale grał Duane Allman, był inny niż Allman, ale równie wspaniały. Unisona obydwu czyli lidera i Doyle’a to mistrzostwo świata. Po tym koncercie rozumiem, dlaczego Eric chce z Nim grać, Doyle bardzo przypominał mi grą Hendrixa i to nie tylko dlatego, że jest leworęczny i że gra z „kaczką”, ale idzie tropem Hendrixa, choć brzmi znacznie nowocześniej (czy tak teraz grałby Kimi? – oto jest pytanie), poza tym Doyle świetnie śpiewał.
Willie Weeks wraz ze znakomitym bębniarzem Abe Laborielem Jr (jak on wspaniale akcentował) tworzyli doskonałą maszynkę rytmiczną, zresztą Willie’mu chyba się spodobało w Gdyni, w pewnym momencie ukazał całe swoje, białe uzębienie (publika zasługiwała na to uznanie, o czym poniżej). Chris Stainton – pianista/organista, klawiszowiec zawodowy, z umiejętnością grana solówek, wpasowania się między nutki gitarzystów i dołożenia klimatu kompozycjom, z których większość to były bluesy.
- Repertuar – bardzo bluesowy, z przebojami na koniec (Before you accuse me; Wonderful tonight; Layla; Cocaine – też odpadłem), świetny bis (szkoda, że tylko jeden – Crossroads, liczyliśmy na więcej).
- Oj sporo było w tym koncercie odniesień do okresu Pattie’owskiego (zwróćcie uwagę ile było numerów z Derek & Dominos, czy też napisanych przez Erica w okresie życia z Nią – „stara miłość nie rdzewieje”??)
- Mistrz – to słowo powinno wystarczyć, ale tytułem dodania paru innych, powiem, że Clapton grał jak w najlepszym okresie, śpiewał znakomicie (było trochę wpadek, ale to nic nie znaczy) i był sobą, znakomitym, zawodowym muzykiem, który wie czego oczekuje publiczność, daje z siebie wszystko i umie to robić (jego nowy „Blackie” łkał tak jak „stary”, ach dusza płakała), umiejętnie tez ułożył repertuar, dał połkać ludziom, poprzytulać się zakochanym, dał wszystkim sporo pozytywnej. bluesowej i rockowej energii, był też świetny w akustycznych numerach – jednym słowem „Mistrz”.
- I choć nie udało mi się do Niego dotrzeć, żeby wręczyć Mu moją o Nim pracę (jedna z dziewczyn polskiej obsługi, dostała książkę, aby jeśli już nie ja, to choć Ona mu ją wręczyła – z jakim skutkiem nie wiem, bo się potem nie odezwała), to był to jeden z najważniejszych i najpiękniejszych dni w moim życiu (mimo stania wielu godzin i zmęczenia).
Mam marzenie ale i przeczucie, że Claptonowi tak się spodobało, że jeszcze kiedyś u nas zagra, a wtedy nie można tego przegapić, bo to będzie uczta dla uszu i oczu.
- Właśnie dla oczu – perfekcja kamerzysty, który wiedział kogo wrzucić na telebim, kto jest teraz najważniejszy (w przypadku Dżemu – supportu, nie zawsze mu to wychodziło), bo przecież koncert to uczta dla uszu i oczu, a nie wszyscy mogli być tuż pod estradą.
- Dżem – bardzo dobry koncert, Jurek tak zagrał, że aż mi serce zabiło mocniej, Maciek świetnie czuł się z bardzo dobrą publicznością, reagującą na hity grupy, a do tego doszedł Sebastian Riedel (Harley jechał jak trza). Jeśli nawet wczoraj na scenę do Dżemu nie wszedł Clapton, to może to zrobi następnym razem, bo On Was chłopaki słuchał.
- Publiczność – świetna, niemal w 100 procentach wiedziała czego oczekiwać; trochę też parę osób uprzedziłem, puszczając w obieg „play listę”, ale i tak dotarłem tylko do kilkunastu osób, a było tam ze dwadzieścia tysięcy (albo i lepiej).
- Chociaż podobno taki dzień się zdarza raz – może zdarzy się jeszcze kiedyś. Mam tę nadzieję… a jeśli tak, spotkajmy się wszyscy, bo warto.
I to tyle na gorąco, po wrażeniach wielkich, opowiedzianych w sposób także nieco chaotyczny. Acha, mam nadzieję (także), że ktoś ten koncert nagrał i za jakiś czas pojawi się w internecie możliwość jego zdobycia, już się zapisuję.