Pierwsze opinie o koncercie

Otrzymałem pierwszą gorącą opinię o koncercie Claptona w Gdyni. Jej autorem jest Pan Zdzisław Pająk. Szczegóły poniżej:

To był koncert roku, albo lepiej ostatnich kilku lat.

  1. Nagłośnienie doskonałe, selektywny, nie za głośny dźwięk, byłem w kilku miejscach i słyszałem wszędzie tak samo (to już szczyt świata)
  2. Perfekcyjny zespół.

Najpierw dziewczyny, cudownie, znakomicie śpiewające, były tylko dwie a brzmiały jak zespół (obie i biała i czarna to śpiewaczki z gospelowym doświadczeniem). Doyle grał rewelacyjnie, rozumiał się z Ericem wspaniale, a na koniec w „Layli” w części, gdzie w oryginale grał Duane Allman, był inny niż Allman, ale równie wspaniały. Unisona obydwu czyli lidera i Doyle’a to mistrzostwo świata. Po tym koncercie rozumiem, dlaczego Eric chce z Nim grać, Doyle bardzo przypominał mi grą Hendrixa i to nie tylko dlatego, że jest leworęczny i że gra z „kaczką”, ale idzie tropem Hendrixa, choć brzmi znacznie nowocześniej (czy tak teraz grałby Kimi? – oto jest pytanie), poza tym Doyle świetnie śpiewał.

Willie Weeks wraz ze znakomitym bębniarzem Abe Laborielem Jr (jak on wspaniale akcentował) tworzyli doskonałą maszynkę rytmiczną, zresztą Willie’mu chyba się spodobało w Gdyni, w pewnym momencie ukazał całe swoje, białe uzębienie (publika zasługiwała na to uznanie, o czym poniżej). Chris Stainton – pianista/organista, klawiszowiec zawodowy, z umiejętnością grana solówek, wpasowania się między nutki gitarzystów i dołożenia klimatu kompozycjom, z których większość to były bluesy.

  1. Repertuar – bardzo bluesowy, z przebojami na koniec (Before you accuse me; Wonderful tonight; Layla; Cocaine – też odpadłem), świetny bis (szkoda, że tylko jeden – Crossroads, liczyliśmy na więcej).
  2. Oj sporo było w tym koncercie odniesień do okresu Pattie’owskiego (zwróćcie uwagę ile było numerów z Derek & Dominos, czy też napisanych przez Erica w okresie życia z Nią – „stara miłość nie rdzewieje”??)
  3. Mistrz – to słowo powinno wystarczyć, ale tytułem dodania paru innych, powiem, że Clapton grał jak w najlepszym okresie, śpiewał znakomicie (było trochę wpadek, ale to nic nie znaczy) i był sobą, znakomitym, zawodowym muzykiem, który wie czego oczekuje publiczność, daje z siebie wszystko i umie to robić (jego nowy „Blackie” łkał tak jak „stary”, ach dusza płakała), umiejętnie tez ułożył repertuar, dał połkać ludziom, poprzytulać się zakochanym, dał wszystkim sporo pozytywnej. bluesowej i rockowej energii, był też świetny w akustycznych numerach – jednym słowem „Mistrz”.
  4. I choć nie udało mi się do Niego dotrzeć, żeby wręczyć Mu moją o Nim pracę (jedna z dziewczyn polskiej obsługi, dostała książkę, aby jeśli już nie ja, to choć Ona mu ją wręczyła – z jakim skutkiem nie wiem, bo się potem nie odezwała), to był to jeden z najważniejszych i najpiękniejszych dni w moim życiu (mimo stania wielu godzin i zmęczenia).

Mam marzenie ale i przeczucie, że Claptonowi tak się spodobało, że jeszcze kiedyś u nas zagra, a wtedy nie można tego przegapić, bo to będzie uczta dla uszu i oczu.

  1. Właśnie dla oczu – perfekcja kamerzysty, który wiedział kogo wrzucić na telebim, kto jest teraz najważniejszy (w przypadku Dżemu – supportu, nie zawsze mu to wychodziło), bo przecież koncert to uczta dla uszu i oczu, a nie wszyscy mogli być tuż pod estradą.
  2. Dżem – bardzo dobry koncert, Jurek tak zagrał, że aż mi serce zabiło mocniej, Maciek świetnie czuł się z bardzo dobrą publicznością, reagującą na hity grupy, a do tego doszedł Sebastian Riedel (Harley jechał jak trza). Jeśli nawet wczoraj na scenę do Dżemu nie wszedł Clapton, to może to zrobi następnym razem, bo On Was chłopaki słuchał.
  3. Publiczność – świetna, niemal w 100 procentach wiedziała czego oczekiwać; trochę też parę osób uprzedziłem, puszczając w obieg „play listę”, ale i tak dotarłem tylko do kilkunastu osób, a było tam ze dwadzieścia tysięcy (albo i lepiej).
  4. Chociaż podobno taki dzień się zdarza raz – może zdarzy się jeszcze kiedyś. Mam tę nadzieję… a jeśli tak, spotkajmy się wszyscy, bo warto.

I to tyle na gorąco, po wrażeniach wielkich, opowiedzianych w sposób także nieco chaotyczny. Acha, mam nadzieję (także), że ktoś ten koncert nagrał i za jakiś czas pojawi się w internecie możliwość jego zdobycia, już się zapisuję.